Dom z tragicznym sekretem

  • Feb 04, 2020

Redaktorzy Country Living wybierają każdy opisywany produkt. Jeśli kupisz za pomocą linku, możemy otrzymać prowizję. Więcej o nas

Moje pierwsze popołudnie w naszym nowym domu było słonecznym dniem w połowie października. Nie było mnie tam rozpakowywać, ale oczyszczać powietrze szałwią. Zapalając sztyft, niosłem płonący pakiet przez pokoje, aby wyeliminować złą energię. Sypialnia dostała dużą dawkę ostrego zapachu. Nie byłem jeszcze pewien, gdzie umarła - ale czy większość ludzi nie umarła w łóżku? Wzięłam drżący oddech i zastanawiałam się, dlaczego kupiliśmy dom, który nasi przyjaciele już nazywają „Przerażeniem Amityville”.

Dzień po tym, jak sfinalizowaliśmy umowę o 96-letnim holenderskim kolonizmie w modnym śródmieściu Royal Oak, MI, nasz nowy sąsiad z sąsiedztwa zaalarmował męża o ciekawym fakcie: „Właśnie tam zmarła kobieta” - powiedział. Mój mąż poprosił o więcej szczegółów, ale sąsiad nie wiedział nic więcej, tylko to, że młoda kobieta, która mieszkała w naszym domu, już nie żyła. Wkrótce pojawiła się weryfikacja w skrzynce pocztowej, na której otrzymaliśmy rachunek za wodę z napisem „DECEASED”. Następnie pojawiła się kolejna poczta „DECEASED”.

instagram viewer

Przeprowadziłem badania i szybko dowiedziałem się więcej: nazywała się Melissa * (to było łatwe z powodu poczty). Miała 37 lat, kiedy umarła, ładna brunetka i mieszkała w naszym domu ze swoim chłopakiem. Lubiła tańce brzucha, komedię improwizacyjną, muzykę, zwierzęta i od dawna należy do kościoła ormiańskiego. Chciałem wiedzieć, jak umarła, ale moje badania nie dostarczyły tych informacji. Zapach płonącej szałwii został zastąpiony palącą potrzebą pytania bez odpowiedzi.

Wzięłam drżący oddech i zastanawiałam się, dlaczego kupiliśmy dom, który nasi przyjaciele już nazywają „Przerażeniem Amityville”.

Melissa i ja byliśmy prawie w tym samym wieku i mogliśmy być przyjaciółmi. Gdy wędrowałem przez nasz duży stary dom, ogarnęła mnie straszna odpowiedzialność. Było coś, co powinienem zrobić, ale nie mogłem zrozumieć, co.

Projekt malowania ścian w jednej z sypialni ujawnił warstwy życia, które rozegrały się w ciągu ostatniego stulecia. Odrywając je, mogłem sobie wyobrazić dom przed nami: dzieci śmiały się na korytarzu, kroki snuły się w piwnicy, fortepian majstrował posępną melodię, dawno zagubioną w czasie. Siedziałem na werandzie z oknami i patrzyłem, jak promienie słońca przesuwają się po podłodze i na zasłonięte ściany, zastanawiając się, czy - dekady temu - inna kobieta zrobiła to samo. Lub gdyby Melissa miała.

Rok później nadal nie wiedziałem, jak umarła Melissa, a pytanie mnie ogarnęło. Została tylko jedna osoba, która mogła zapytać, a to był jej chłopak. Napisałem do niego uprzejmy e-mail, wyjaśniając, że nie mogłem nie wiedzieć. Życie w naszym domu było cudowne, ale prześladowała mnie Melissa. Byłem pewien, że chciała, żebym poznał całą historię.

Odpisał kilka dni później. Otworzyłem e-maila, przeczytałem go i zaczęły się łzy. Powiedział, że Melissa zmarła po nieudanej operacji. Poszła do szpitala, myśląc, że za dzień lub dwa będzie w domu, a nowy rozdział jej życia ma się wkrótce rozpocząć. Zamiast tego zmarła w szpitalu, a nie w naszym domu, jak donosi sąsiad.

Odpowiedź na pytanie, ale przyszła z gorzkim smutkiem. Byłem zły na Melissę i ukradzioną jej przyszłość.

Mój mąż Patrick i ja jesteśmy tu od kilku lat. Dom został pomalowany, niektóre podłogi są wyremontowane, inne wymienione. Mamy nowe patio na podwórku i zasadziliśmy ogród. Sztyft z szałwią szmatką siedzi zestarzały w szufladzie.

Jednak najbardziej zmieniło się to, jak rozumiem, że tak naprawdę nigdy nie możesz mieć własnego miejsca. Dom jest z niego wykonany - z cegieł, cementu, drewna i gwoździ - ale także wszystko, co wydarzyło się w środku. Kiedy przejąłem opiekę nad tym domem, stałem się także odpowiedzialny za jego historie. I miał mi jeden wielki do powiedzenia: Melissy. Jak i dlaczego to ja odziedziczyłem tę tajemnicę, której nigdy nie rozwiążę, ale bardzo ją cenię.

* Nazwa zmieniona w celu ochrony prywatności.