Jak znalazłem mały kawałek wiejskiego nieba w zatoce San Francisco

  • Feb 05, 2020

Redaktorzy Country Living wybierają każdy opisywany produkt. Jeśli kupisz za pomocą linku, możemy otrzymać prowizję. Więcej o nas

Dwa i pół roku temu przeprowadziłem się do San Francisco Bay Area z Charlotte w Północnej Karolinie z mieszanymi emocjami. Byłem entuzjastycznie nastawiony do życia w najbardziej dynamicznym i innowacyjnym środowisku biznesowym na świecie, ale zacząłem pielęgnować przestrzeń i wiejski charakter południowej Charlotte. Jestem trochę sprzeczny. Z jednej strony tęsknota za kolejnym Billem Gatesem, z drugiej uczucie, że Amisze naprawdę to zrozumieli. Klasyczne Bliźnięta, jestem chronicznie w konflikcie.

Polowanie w domu bolało. Wyceniliśmy się z większości obszarów otaczających zatokę San Francisco. Więc moja żona Carolyn i ja zrobiliśmy to, co wszyscy. Wypchnęliśmy, z dala od miasta, wzdłuż tras pociągów, autostradami, w upał i... znaleźliśmy kawałek nieba.

Kiedy po raz pierwszy wjechaliśmy do Dublina w Kalifornii, mogłem usłyszeć dudy w mojej głowie. Moi ludzie są Irlandczykami, więc to było świetne połączenie. Wkrótce jednak odkryłem, że pomimo motywu koniczyny, zielonych wzgórz (zimą) i wyjątkowych Święto Świętego Patryka, masz około 10 razy większe szanse na znalezienie indyjskiej restauracji niż Irlandczyka pub. Jako część Tri-Valley, w tym Pleasanton i Livermore, Dublin znajduje się na końcu

instagram viewer
Linia BART do San Francisco, a technicy z całego świata zalewają ten obszar, nadając temu regionowi prawdziwie globalny smak. Ale w tle odkryłem coś naprawdę nieoczekiwanego. Trochę starej Kalifornii wciąż tu jest.

Kiedy ludzie myślą teraz o Kalifornii, szybko przychodzi im na myśl Dolina Krzemowa, Hollywood i surfing. Ale Kalifornia to nadal Zachód, tak jak na Dzikim Zachodzie i „Go West, młody człowieku”. A w Tri-Valley i okolicach kultura kowbojska wciąż żyje i ma się dobrze.

Toczące się wzgórza, które otaczają moją społeczność, pozostają po tych wszystkich latach pasmami i muszą być tysiące akrów. Mamy szlaki piesze, w których można przedzierać się przez stada bydła i cieląt. I od czasu do czasu widzimy mężczyznę na koniu z paczką psów jeżdżących po liniach ogrodzenia i sprawdzających zasięg.

wizerunek

Getty Images

Uwielbiam moje podwórko, nazywane pieszczotliwie „back 40”. Teraz jest to Kalifornia, więc moje podwórko mierzy się w stopach kwadratowych, a nie w akrach. Ale wracamy do krainy zasięgu i przez większość dni budzę się u jackrabbitów i bydła tuż za moim płotem. Patrzymy, jak pasą się i słuchamy chrupania. Widzieliśmy, jak się nękają, przerażeni czymś, czego nie widzimy. Widzieliśmy, jak młode byki bawią się i walczą razem, aby dosłownie „zdobyć rogi” od starszego, zrzędliwego i znacznie większego samca.

I to nie tylko bydło. Jest to otwarta przestrzeń i wielkie niebo, z widokami na wiele mil, które sprawiają, że zatłoczona, napędzana technologią Dolina Krzemowa wydaje się, jakby była w innym świecie. Widziałem, jak kojoty prześlizgują się po wzgórzach z okna mojej sypialni, szukając wiewiórek i królików. Przy tak dużej przestrzeni do wędrowania nie boimy się kojotów na ulicach. A oglądanie ich z bliskiej odległości w pełnych płaszczach zimowych to naprawdę coś. Mamy dwie pary złotych orłów, które szybują nad głową. Mamy jastrzębie, sokoły i pustułki oraz mnóstwo innych ptaków. To naprawdę spektakularne.

Kalifornia technicznie nie miała w przeszłości „kowbojów”. Tradycje koni pochodzą tutaj z vaqueros, wysoko wykwalifikowani meksykańscy ranczerzy i jeźdźcy. Tak więc, podczas gdy ręce na ranczo w Teksasie zaczęto nazywać kowbojami, ręce na ranczo w Kalifornii przyjęły pseudonim buckaroos. Obszar ten jest wypełniony ranczami dla koni, które chętnie zrobią z ciebie buckaroo i podczas gdy wiele miejsc w Ameryce koncentruje się na fantazyjnej jeździectwie w języku angielskim, nadal łatwo znaleźć zachodnią instrukcję jazdy tutaj.

wizerunek

Getty Images

W promieniu 10 km od mojego domu są dwa rodeo i są wypełnione ludźmi w kowbojskich kapeluszach, butach i dżinsach. Obserwowanie kobiet przelatujących przez wyścigi beczkowate z ćwierć koni, a jazda byka i broncorzy przypominają, jaka była rozrywka przed iPhone'ami. Kilka lat temu, po uczestnictwie w Livermore Rodeo, Miałem spotkanie biznesowe w Houston. Czując, że zdobyłem trochę Texas za udział w rodeo, podzieliłem się pewnymi historiami. Houstonianie byli zszokowani, gdy dowiedzieli się, że w rejonie zatoki San Francisco są rodeo, a ja byłem zszokowany, gdy dowiedziałem się, że żaden z moich klientów z Houston nie był na rodeo!

Weź ten Teksas! Według moich obliczeń to Buckaroos: 1; Kowboje: 0.

Śledź Kevina Świergot.

Więcej historii życia na wsi:

Ucieknij od codzienności w tym domku w Tennessee

Dlaczego poświęciłem 95 000 $ pracy rocznie, aby przenieść się na wyspę i zgarnąć lody

Te zdjęcia Breahtaking ujawniają coś zaskakującego na dnie jeziora Michigan