Terapia wspomagana przez konie w celu leczenia traumy emocjonalnej

  • Feb 05, 2020
click fraud protection

Koń, wysoki i elegancki, stał na szczycie wzgórza, jego odcień kości słoniowej był surowy i piękny na tle zieleni pastwiska i błękitu nieba. W środkowej Pensylwanii był początek maja, a pogoda była dziwna przez całą wiosnę, wyjątkowo zimna i szara. Tornado nawet wylądował na farmie przy drodze podczas burzy na początku tygodnia. Żuł drzewa, ale w tej posiadłości panowała doskonałość. Słońce było jasne i ciepłe, a wiatr wystarczająco silny, by wzburzyć - niemal jak na zawołanie - grzywę wałacha. Jedynym dźwiękiem był wiatr przenikający przez wysoką trawę.

Byłem tam na zaproszenie Erika Isler, trener życia, który łączy klientów z końmi w tak zwanym uczeniu się koni. Proces ten, będący sposobem na przyspieszenie rozwoju osobistego, staje się coraz bardziej popularny, a wyszkoleni praktykujący pojawiają się w całym kraju. Najlepsze z nich, takie jak Erika, uzyskały certyfikat Koelle Simpson, „zaklinacz koni” i współpracownik Oprah, Martha Beck, socjolog i pisarka. Według Eriki praca z końmi jest dla jej klientów „lekcją laserową w przejrzystej komunikacji”, ponieważ konie są ekspertami w zakresie niewerbalnym rozmowa i około 93 procent wymiany ludzi odbywają się bez słów, nawet jeśli nie jesteśmy zbyt biegli w rozumieniu im.

instagram viewer

wizerunek

„Konie doskonale zdają sobie sprawę z naszych niewypowiedzianych uczuć i są bardzo intuicyjne”, powiedziała mi Erika, „więc jeśli klient mówi do mnie:„ Tak, Zgadzam się z tym, „wszystko, co naprawdę muszę zrobić, to spojrzeć na to, jak koń reaguje na to, co się mówi, w porównaniu z energią człowieka stan. Jeśli słowa i wewnętrzne uczucia się nie zgadzają, koń zareaguje inaczej. Moim zadaniem jest wskazanie, że dochodzi do rozłączenia ”.

„Konie”, dodała, „są naturalnymi i bezstronnymi nauczycielami, co jest jednym z głównych powodów, dla których ludzie naprawdę reagują na tę pracę razem z nimi. Dają nam możliwość przełamania nieproduktywnych wzorców i praktykowania, w bezpiecznej przestrzeni, innych sposobów bycia ”.

„Konie dają nam możliwość zakłócania nieproduktywnych wzorców i praktykowania innych sposobów bycia”.

Popołudnie rozpoczęło się od spaceru po padoku, trawy grube i długie, łaskocząc moje nogi, aż ustawiliśmy się w grupie około tuzina koni. Były to ogromne zwierzęta i piękne, zadbane, o błyszczących płaszczach i muskularnych ciałach. Stałem pośród nich, lekko oszołomiony, obserwując ich. Erika wspomniała, że ​​wszystkie konie na tym pastwisku były samcami. Poprosiła mnie, abym wykorzystał moją intuicję, aby powiedzieć jej coś o nich.

„To okropne” - odpowiedziałem chichocząc. „Mam na myśli, że nie mam intuicji. Jestem okropnym sędzią charakteru. To jedna z moich wad. ”

„Po prostu spróbuj… a co z tym?” Wskazała na masywnego ogiera w kolorze kasztana, ustawionego po mojej lewej stronie, spokojnie żującego trawę.

„On jest alfą” - odpowiedziałem. „Tak… on jest szefem”.

Nie wiem, dlaczego to powiedziałem - coś o wielkości konia, jasne, ale także jego siła i pewność. Jego energia Miałem rację, powiedziała mi Erika, dodając, że być może mam „lepszą intuicję, niż sobie wyobrażałem”. Poprosiła mnie, abym poszedł do konia i stanął obok niego. Zrobiłem to, delikatnie gładząc jego gładką flankę, szepcząc do niego, mówiąc mu, jaki był wspaniały, jak potężny. Czując, że coś szturcha mnie w plecy, odwróciłem się; inny ogromny koń podszedł do mnie i pocierał mnie swoją długą twarzą. Ogier zareagował, odsuwając się od tułowia i przez kilka chwil byłem trzymany między dwoma zwierzętami, wydawało się, że oba konkurują o moje uczucie. Otoczyła mnie męska energia, nieznane uczucie. Erika głośno zastanawiała się nad moimi granicami lub ich brakiem, co pozwoliłoby dwóm koniom wyprzedzić mnie w taki sposób.

wizerunek

Ale koniem, który przykuł mój wzrok, tym, który przyciągnął mnie do niego, był biały wałach stojący samotnie na wzgórzu. Powiedziałem Erice, że jest coś w tym stworzeniu, królewskim, usuniętym, co przypomina mi o były chłopak, ten, który opuścił mnie nagle pewnego dnia, po latach namiętności raz po raz zaloty. Tak naprawdę nie wyzdrowiałam po jego utracie. Nie wiedziałem, czy kiedykolwiek to zrobię. Erika poprosiła mnie, abym podszedł do konia. Kiedy to zrobiłem, odwrócił się do mnie, rzucił mi coś, co wydawało się wyraźnie lekceważącym spojrzeniem, i oddalił się, poza moim zasięgiem. Spojrzałem na Erikę z otwartą szczęką. Ten koń, krzyczałem do niej, po prostu... mnie obraził.

„Jego imieniem” - zawołała - „Romeo. Teraz podejdź do niego ponownie i tym razem nie nawiązuj kontaktu wzrokowego, kiedy na ciebie patrzy. Po prostu odwróć się i odejdź ”.

Postępowałem zgodnie z jej instrukcjami. Erika kazała mi spojrzeć za siebie. Romeo chętnie mnie śledził. Nie do wiary.

Mała pas de deux była idealną metaforą relacji między mną a moją byłą. Pierwsze dwa lata naszego romansu były intensywne, pełne tęsknoty i bólu. Zerwał ze mną wielokrotnie - właściwie cztery razy - każde złamanie nadchodziło, kiedy wydawało się, że jesteśmy bliżej, każde złamanie bardziej traumatyczne niż poprzednie. Pierwszy raz to miało miejsce tuż po tym, jak spędziliśmy razem naszą pierwszą sylwestra razem w 150-letnim gospodarstwie mojego przyjaciela w kraju amiszów stanu Pensylwania. Wiedziałem, że tej nocy się we mnie zakochał; znacznie później przyznał się do tego. Zabrałem go kilka dni później do pubu w moim rodzinnym mieście, żeby mógł spotkać kilku moich przyjaciół. Byłem podniecony tego wieczoru, latając po pokoju, rozmawiając z ludźmi, śmiejąc się. Stał się zimny, oskarżył mnie o okropne zachowanie, o flirtowanie. Zdezorientowany wyznałem mu swoją miłość. Zerwał ze mną.

I tak poszło. Znowu szczęśliwy przez pewien czas, połączony nie tylko niesamowitą chemią seksualną, ale także naszą wspólną miłością do podróży i kariery pisarskiej. Znowu wyłączone, bez żadnego prawdziwego powodu, którego mogłem zrozumieć. To, co uważałem za ostatni rozpad, nastąpiło kilka miesięcy po naszym wyłączeniu, tuż po moich urodzinach. Zabrał mnie na wspaniały posiłek, a potem do pensjonatu, gdzie kochaliśmy się z naszą zwykłą pasją, zaglądają sobie jak zawsze w oczy, jakby chcąc odkryć tajemnice, nie chcieli się dzielić. Skończył wszystko nie 48 godzin później, mówiąc mi, że jesteśmy zbyt różni. Zranilibyśmy się tylko nawzajem, powiedział. Byłem zdewastowany. Wierzyłem, że jest wielką miłością mojego życia. ja wiedziałem- nawet jeśli nigdy nie byłby w stanie tego wyrazić - że czuje to samo ze mną.

wizerunek

Nigdy nie zadawałem sobie pytania, dlaczego wielokrotnie mnie ranił, czułem, aż do kości, we wszystkich miękkich przestrzeniach, które nigdy nie wydawały się leczyć od ostatniego razu. Nigdy nie zastanawiałem się, dlaczego mu na to pozwoliłem.

Zdesperowany z ulgi w moim rozbitym sercu, wyruszyłem do Irlandii, miejsca, które chciałem odwiedzić więcej niż gdziekolwiek indziej, gdzieś nigdy nie zabrał mnie jako dziennikarz podróżniczy. Spotkałem tam mężczyznę, wspaniałego, zamyślonego Irlandczyka z problemem picia i życzliwym sercem. Wprowadziłem się z nim. Mój pobyt wydłużył się z sześciu tygodni, do dwóch miesięcy, a wreszcie do prawie trzech, kiedy wróciłem do Stanów Zjednoczonych tuż przed tym, jak zostałbym sklasyfikowany jako nielegalny imigrant. W każdym razie miałam konferencję, ale zamierzałam wrócić do mojego irlandzkiego chłopaka i małej wioski rybackiej w Kerry Country, która całkowicie mnie zniechęciła zaraz po niej.

Ale mój były chłopak był również na konferencji i przy nieuchronności zatonięcia Titanica po uderzeniu w tę górę lodową spędziliśmy tam noce. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu zdałem sobie sprawę, że nie jestem już w nim zakochany i powiedziałem mu to, kiedy zadzwonił do mnie wieczorem, zanim wyjechałem do Irlandii. Do czasu, gdy wysiadłem z samolotu w Dublinie, wiadomość po wiadomości od niego zebrała się w mojej poczcie głosowej. Kiedy w końcu się zepsułem i oddzwoniłem, powiedział mi, że jestem „najbardziej niezwykłą kobietą”, jaką kiedykolwiek znał. Kochał mnie, powiedział. Błagał mnie, bym do niego wrócił. Kontynuował żebranie, aż sześć tygodni później w końcu zgodziłam się na jego poetyckie apele, w tym oświadczenie, że chce umrzeć, patrząc mi w oczy.

Wróciłem do Stanów Zjednoczonych i natychmiast przeniosłem się do jego małego mieszkania z jedną sypialnią, setki mil od moich przyjaciół i rodziny. Kochałem go z rodzajem desperackiej żarliwości, która sprawiła, że ​​przeoczyłem, lub próbowałem, jego żądanie zatrzymania podróżować bez niego i trzymać się u jego boku, chociaż odkrywanie świata nie tylko sprawiało mi przyjemność, ale było moja praca. Były też inne rzeczy, które nie działały od samego początku. Ściana, którą postawił między nami, sposób, w jaki odmawiał emocjonalnej intymności, nazwał mnie „potrzebującym”, kiedy próbowałem z nim porozmawiać o tym, jak czułem, że powstrzymuje się ode mnie. Przestał patrzeć mi w oczy, kiedy się kochaliśmy, co bolało. Podobnie było z uczuciem, że kiedy jestem dobry, kiedy mu się podobam, otworzy się i podzieli trochę więcej z sobą w sposób, o który prosiłem. Powiedziałem mu kiedyś, że czułem się jak jego „szczenię”, co wywołało u niego kęs, kiedy spełniłem jego życzenia. Odpowiedział mi, mówiąc, że oczywiście będzie bardziej przyjazny, kiedy będzie ze mną zadowolony.

Komunikacja była niemożliwa. Czułem, że idę był szalony. Próbowałem wyjaśnić, jak się czułem, że potrzebowałem od niego więcej, że jestem samotny w tym związku. Bałam się. Powiedziałby mi, że moje uczucia są nieuzasadnione. Bardzo szybko mój irlandzki temperament zaczął wygrywać. Sfrustrowany i przerażony jego utratą zacząłem się często denerwować. Groziłbym, że go zostawię, oszalały na punkcie odpowiedzi, zapewnienia, że ​​mnie kocha. Nadrobilibyśmy to, ale moje poczucie własnej wartości, kiedyś tak silne, nadal spadało. Nienawidziłbym siebie, nawet gdy wypowiedziałem słowa, które chciałem usłyszeć: „Chcę, żebyś uczynił mnie lepszym człowiekiem”. Podtekst zawsze jest taki, że nie byłem wystarczająco dobry, jak byłem. Wkrótce w to uwierzyłem. Przez większość dni czułem się jak okropna osoba, która nie zasługiwała na mężczyznę, którego tak bardzo kochałam.

Kochałem go z rodzajem desperackiej gorliwości, która sprawiła, że ​​zapomniałem o jego żądaniu, abym przestał podróżować bez niego, mimo że to była moja praca.

Kontynuowaliśmy w ten sposób, błagając nas o poradę, a on odmawiał, mówiąc „to tylko pogorszyłoby sprawę” przez trzy lata. Próbuję wymyślić najlepszy sposób, aby powiedzieć mu, że mam zlecenie na podróż, żeby go nie zdenerwować, żeby nie zmarzł i nie zamknął mnie. Odpowiadałem na to z furią wywołującą spust włosów, która mnie obrzydziła. Mówił mi, że chcę dramatu, że go produkuję. Najdziwniejsze było to, że przez to wszystko moja miłość do niego nigdy się nie zmniejszyła. Nadal w większości chcieliśmy się nawzajem z żarliwością, której nigdy nie znałem. Nigdy nie przestałem czuć się, jakbym złapał jakąś wielką nagrodę, wygrywając jego miłość, wielką nagrodę, której nie czułem się godny. Ale nie miało znaczenia, jak bardzo byłem nieszczęśliwy, jak wiele z siebie straciłem po drodze, nigdy bym go nie opuścił.

Aż któregoś dnia mnie zostawił. Poinformował mnie, że nigdy nie było między nami dobrze, że jedną z niewielu rzeczy, których żałował, było powiedzenie mi, że będzie mnie kochał na zawsze. Poprosił o pozostanie w domu, dopóki nie planuje się wyprowadzić, w tym czasie chciał pożyczyć mój samochód, żeby załatwić sprawy, których wymagało od niego odejście. Kiedy odmówiłem, wpadł w furię. Zniknął, nie zostawił adresu do przekazania, nigdy nie dzwonił ani nie wysyłał tyle, co e-mail. To było tak, jakby musiał udowodnić, jak mało dla niego znaczyłem, jak małą miałem wartość. Ale nadal, w najgorszych chwilach, całkowicie obwiniam się za niepowodzenie naszego partnerstwa. Gdyby tylko, tak myślę, właśnie byłam lepszy.

Tego popołudnia, które spędziłem z Eriką, pracując z końmi, po raz pierwszy zdałem sobie sprawę z manipulacji nieodłącznie związanej z moim związkiem z moją byłą, choć podświadomą, być może. Podobnie jak Romeo, najbardziej mnie pragnął, kiedy byłem niedostępny, a nawet przez lata, kiedy mieszkaliśmy razem, starał się mnie kontrolować, czy o tym wiedział, czy nie, powstrzymując te części siebie, których najbardziej potrzebowałem. Przez te wszystkie tygodnie, od kiedy trenowałem Equus, dużo myślałem o tym, co chciałem zaakceptować w tym związku i dlaczego - i czego nigdy nie zaakceptuję od następnej miłości. To chyba pierwszy krok w kierunku uzdrowienia.

Od:Dzień Kobiet USA

Jill GleesonJill Gleeson jest dziennikarką podróżniczą i pamiętniczką z Appalachów w zachodniej Pensylwanii, która pisała dla stron internetowych oraz publikacje, w tym Good Housekeeping, Woman's Day, Country Living, Washingtonian, Gothamist, Canadian Traveller i EDGE Media Sieć.