Moja miłość do ratowania zwierząt zaczęła wpływać na moje małżeństwo

  • Feb 05, 2020

Redaktorzy Country Living wybierają każdy opisywany produkt. Jeśli kupisz za pomocą linku, możemy otrzymać prowizję. Więcej o nas

Jestem frajerem wszystkiego, co jest futrzane i ma cztery nogi. Mój mąż żałuje, że nie było uzupełnienia naszych ślubów ślubnych obiecujących, że nigdy nie będziemy mieć więcej niż dwóch zwierząt pod naszym dachem. Ale to ślubowanie, którego nie byłbym w stanie dotrzymać.

Jak większość moich przyjaciół, dorastałem z kotami i psami w domu, ale nasza rodzina miała również w domu menażerię niezwykłych zwierząt. Moja siostra pracowała wówczas w ośrodku opieki nad dzikimi ptakami i wychowywała różne stworzenia. Nazywasz to, mieliśmy - nietoperze, sowy, mewy morskie, myszy, sępy, pelikany, królik, kaczki, iguana i kilka jastrzębi.

Zostali z nami, dopóki nie byli wystarczająco zdrowi, aby przeżyć na własną rękę, a ci, którzy zostali na stałe ranni, mieszkali w specjalnej wolierze na naszym podwórku. To była dla nas norma, a nasz dom nie byłby domem bez obfitości zwierząt domowych do kochania.

instagram viewer
wizerunek

Kiedy spotkałem mojego przyszłego męża, przekonałem go, aby adoptował dwa kocięta, zanim atrament wyschnie na naszym akcie małżeńskim. Z wahaniem się zgodził, a poza kilkoma rozbitymi wazami i zniszczonym filodendronem koty były radością.

Kiedy urodził się nasz pierwszy syn, trudniej było przekonać mojego małżonka, że ​​nasz chłopiec potrzebuje psa. Uskoczył po kilku tygodniach, jeśli żebrał, a wkrótce byliśmy dumnymi właścicielami czarnego labradora. Jestem pewien, że mój mąż pomyślał, że to już koniec - już złamałem obietnicę, że nie będę miał więcej niż dwóch zwierząt w domu, i nie było potrzeby, aby zamieniać nasz dom w Arkę Noego.

Ale dokładnie to zrobiłem.

Czworo dzieci, dwa koty i jeden pies później miałem akwarium pełne ryb, kilka żółwi, cztery chomiki i hordy wiewiórek, które karmiłem codziennie, które kolonizowały nasze drzewa.

wizerunek

To był dopiero początek moich przygód w gromadzeniu zwierząt. Ludzie zaczęli dzwonić regularnie, żeby zapytać, czy adoptuję różnego rodzaju zbłąkane zwierzęta. I będąc frajerem, którym jestem, nigdy nie mogłem powiedzieć nie, ku przerażeniu męża. Oskarżył mnie o prowadzenie pogotowia dla zwierząt w naszym domu i obawiał się, że koszt ich opieki wpłynie na nasz miesięczny budżet. Wyrzucił mnie również z lokalnego sklepu zoologicznego z obawy, że mogę przyprowadzić do domu rodzinę fretek.

Chociaż głęboko wiedziałem, że ma rację, nie powstrzymało mnie to od dodania do smorgasbordu egzotycznych zwierzątek, które już mieliśmy. Byłem przekonany, że strasze nie przetrwałyby bez mojej pomocy, a ich przyjęcie zaspokoiło moją potrzebę wychowania bezradnego stworzenia. W pewnym momencie miałem w domu 14 zwierząt: dwa szczury albinos, jeża pigmejskiego, szybowiec cukrowy, świnkę morską, dwa psy i siedem szynszyli.

W noc, kiedy przywiozłem do domu uratowanego królika, mój mąż spał na kanapie i nie chciał ze mną rozmawiać przez dwa dni. Moi przyjaciele oskarżyli mnie o przekształcenie domu w małe zoo, a moje dzieci napominały mnie za czas spędzony na opiece nad zwierzętami. Codzienne sprzątanie klatek zwierzaka i monitorowanie gryzoni podczas gry poza klatką trwało wiele godzin. Wszystko układało się zgodnie z harmonogramem i za każdym razem, gdy wyjeżdżałem z miasta, musiałem zatrudniać opiekunki zwierząt domowych, aby pozostały w domu i opiekowały się wszystkimi zwierzętami.

wizerunek

Nie mogłem znieść myśli o utracie żadnego z moich futerkowych dzieci, ale kiedy zaczęły się rachunki za karmę dla zwierząt domowych i weterynarza gromadząc się, wiedziałem, że mój mąż byłby jeszcze bardziej urażony, gdybym trzymał każde zwierzę, które przekroczyło nasze próg. Coś musiało dać, a ja podjęłam bolesną decyzję, aby znaleźć nowe domy dla kilku moich ukochanych zwierząt.

Mam teraz do sześciu zwierząt (trzy psy, trzy szynszyle) i zostaną z nami na długi dystans. Mój mąż i ja osiągnęliśmy szczęśliwy kompromis i choć trudno mi było odrzucić ostatnią propozycję adopcji wiewiórki, wiem, że była to właściwa decyzja dla naszej rodziny.

Nic dziwnego, że kiedy National Geographic skontaktował się z nami niedawno w sprawie kręcenia odcinka szynszyle w naszym domu, skorzystałem z okazji, aby podzielić się moim doświadczeniem z wychowaniem tych przyjaznych, uroczych Zwierząt. Mój mąż niewiele wie, że od czasu emisji serialu miałem wiele telefonów od osób, które szukają domów dla swoich egzotycznych zwierząt. Odrzuciłem je wszystkie, ale jeśli ktoś zaoferuje mi kinkajou, być może będę musiał złamać kolejny ślub.

wizerunek