Radość z renowacji starych domów

  • Jan 05, 2020
click fraud protection

Redaktorzy Country Living wybierają każdy opisywany produkt. Jeśli kupisz za pomocą linku, możemy otrzymać prowizję. Więcej o nas

Zobaczenie potencjału w przeszłości podczas budowania przyszłości to jedna rzecz, której Jefferson Kolle nauczył się od swoich rodziców. Teraz przekazuje lekcję swoim dzieciom.

dom

Keith Scott Morton

Na początku lat 60., kiedy byłem w drugiej klasie, moi rodzice kupili porzuconą cholewkę z XVIII wieku w New Jersey. Dostarczyli te wiadomości pewnego sobotniego popołudnia. „To wymaga trochę pracy” - powiedziała mama. Następnego dnia wraz z moimi dwoma braćmi zobaczyliśmy to miejsce, a kiedy staliśmy na dziedzińcu, mój tata wskazał datę - 1782 r. - wykutą w kamieniu trapezowym, wysoko na pochylonej kamiennej ścianie frontowej. My, dzieciaki, wybiegliśmy na eksplorację, a ja spojrzałam za siebie, żeby znaleźć moją matkę, przekrzywiając głowę z jednej strony na drugą, jakby spojrzenie pod innym kątem wyostrzyło jej skupienie na potencjale domu.

Powiedzieć, że nasz nowy stary dom był wrakiem, to mało powiedziane. Twierdzenie, że nie ma dachu nad kamienną częścią, byłoby trafne.

instagram viewer

Mój tata pracował w Nowym Jorku pięć dni w tygodniu, podczas gdy mama została z nami w domu, dzieci. Była świetna w pracy, ale zawsze miałem wrażenie, że choć miała oko na obcych z cukierkami, to inny sprawdzał rzeczy pozostawione na krawężniku - pudełko szklanych klamek, stos żaluzji, stos zużytych cegły

Mniej więcej w tym czasie, gdy moi ludzie przejęli na własność wrak - „Kolle's Folly”, jak nazywali to ich przyjaciele - rząd zaczął burzyć stare budynki w naszym mieście, aby zrobić miejsce dla autostrady. Ponieważ nasz dom desperacko potrzebował podłogi, okien i drzwi oraz schodów, aby wypełnić wielką dziurę między pierwszą a drugą kondygnacją, moja matka w pełni wykorzystała ciągłe niszczenie. As z młotkiem, śrubokrętem i drążkiem do niszczenia rutynowo ładowała moich dwóch braci i mnie do swojego różowego kombi DeSoto na ratunek.

I tutaj sprawy się przeraziły. Pewnego dnia mama dowiedziała się o niedługo zrównanym z ziemią domu wypełnionym sześcioma panelami. Ale zanim do niego dotarliśmy, demo zaczęło już cofać duży żółty spychacz z przyczepy. „Zaraz wracam”, powiedziała, chwytając wiadro z narzędziami i wbiegając do domu.

Spychacz szybko wykonał pracę przy jednej z oficyn, zmieniając ją w kupkę pałeczek do podnoszenia w kilka minut. Mama wyszła z pierwszymi cennymi drzwiami, oparła je o kombi i pobiegła z powrotem. Gdzieś pomiędzy czwartą a piątą podróżą do środka przechwycił ją mężczyzna w twardym kapeluszu, mówiąc: „Pani, masz dwie minuty wcześniej zamieniamy ten dom w rozpałkę. ”Zignorowała go i odbyła kilka kolejnych podróży, każda z kolejnymi drzwiami, które oderwała od nich rama. „Będą świetne” - powiedziała mama, ocierając pot z czoła.

Mój starszy brat pomógł jej wsunąć drzwi do DeSoto, gdy wraz z młodszym bratem patrzyliśmy, jak spychacz pcha się w pierwszym rogu domu. Słyszeliśmy, jak tłuczone szkło i trzask desek ustępuje wielkiej żółtej maszynie.

"Moje narzędzia!" Krzyknęła mama. „Moje narzędzia są w domu!”

Pobiegła w stronę budynku, wskoczyła na wciąż stojący ganek i weszła do środka.

Mój młodszy brat, małomówny nawet w wieku 7 lat, powiedział: „To koniec mamy”.

Spychacz wciąż pchał dom, silnik ryczał, a gdy ściany opadały, kurz wypełniał powietrze. W ostatniej chwili mama wybiegła z drzwi, nietknięta, triumfalnie podnosząc swoje narzędzia.

My, dzieciaki, udało nam się również przetrwać traumę tego dnia. I nauczyliśmy się kochać nasz stary dom. Niektóre podłogi opadały tak bardzo, że marmur upuszczony na środek pokoju ścigał się o róg, ale w świetle wpadającym przez faliste szkło w naszych oknach było magiczne światło. I w drzwiach frontowych była szczerość i poczucie historii, które trzeszczały i blokowały się, chyba że podniosłeś zatrzask, aby zamknąć go do końca.

Pewnego razu mój starszy brat znalazł inicjały i datę - K.I.R. 1811 - białą kredą z tyłu tablicy. Wezwał nas, żebyśmy popatrzyli, i zachwyciliśmy się pismem. Wyciągnąłem rękę, by go dotknąć, ale mój ojciec mnie powstrzymał. Potem wziął puszkę z przezroczystego szelaku i spryskał zakurzone postacie, zachowując je na następny czas, kiedy dom zostanie odnowiony.

W salonie, w którym stolarze załatali nowe podłogi, podpisaliśmy nasze inicjały na odwrocie deski, a potem tata napisał datę: 1962.

Mimo że opuściłem dom moich rodziców, kiedy miałem 17 lat, wciąż pociągają mnie zużyte i zniszczone wszystko, co nowe, równe i pionowe. Mój obecny dom ma prawie sto lat. Drzwi frontowe się wtykają, wyłączniki w kuchni otwierają się, gdy próbuję zrobić tosty i kawę w tym samym czasie, a okna nie zamykają się tak szczelnie, jak powinny. Ale pracujemy nad tym miejscem i dojeżdżamy. Odkąd przeprowadziliśmy się z żoną siedem lat temu, zamieniliśmy ganek w jej gabinet, ponownie wykorzystując okna skrzynkowe znalezione w szopie, i mam świetne plany, aby dodać szafę w pokoju dziecka.

Starsze dzieci narzekają, kiedy budzę je wcześnie, aby pomóc w projektach, ale w końcu zaczynają rytm pracy, a ja staraj się nie nudzić ich zbyt wieloma historiami, które zaczynają się: „Kiedy byłem w twoim wieku, twoi wujkowie i dziadkowie i pracowałem nad dom..."

Podczas niedawnej jazdy w Connecticut minęliśmy zarośnięty teren z widoczną tylko nad grzbietem wysepką i kominem opuszczonego domu. Tyler, mój najstarszy syn, powiedział: „Widziałeś tego, tato?” Zatrzymałem się i wszyscy zajrzeliśmy przez krzaki. Myśleliśmy o możliwościach i potencjale. Przerażająca myśl.

Pisarz
Jefferson Kolle
był budowniczym, kaucją i poręczycielem pola naftowego. Dzieli 85-letni dom w Connecticut z żoną i czwórką dzieci.