Żywy, mój brat był dużym facetem. Około 6'3 ", może 200 funtów. Stracił wagę, zanim umarł. Nie był chory, zresztą fizycznie. Był w świetnej formie, pracował z desperacją, mając nadzieję, że zastąpi zamiłowanie do heroiny, które potajemnie rozwinął, uzależnieniem od ćwiczeń. Nie działało, nie na dłuższą metę. Ale pamiętam, że kiedy przyjąłem paczkę zawierającą szczątki Gunnara, był on zaskakująco ciężki. Niedawna utrata masy ciała, czy nie, po śmierci w głazie Boulder, który opiekował się jego ciałem, pozostało wiele mojego brata. Wystarczy, by wypełnić wysokie, matowe czarne pudełko - naprawdę nazwałbym to puszką. Przyszedł z naklejką na górze, z zapisem jego imienia, dnia jego śmierci (19 maja 2014 r.) I dnia jego kremacji (24 maja 2014 r.).
„To dziwna i straszna rzecz podpisująca dostawę zawierającą resztki jednej z niewielu osób, które kochasz najbardziej na świecie”.
To dziwna i straszna rzecz podpisująca dostawę zawierającą resztki jednej z niewielu osób, które kochasz najbardziej na świecie. Tego popołudnia minęło trochę czasu, zanim byłem gotowy, by rozciąć karton i wyciągnąć urnę. Kiedy to zrobiłem, usiadłem na stoliku do kawy przed moimi rodzicami i wszyscy patrzyliśmy na to tępo, chyba w szoku, jak sądzę. Byliśmy w trakcie planowania pomnika Gunnara na podwórku, co zwykle nazywa się świętem życia. Ale wydaje mi się, że nawet wtedy zaprzątało mi głowę zdanie mojego brata
Colorado, gdzie mieszkał przez dwie dekady. Dorastaliśmy w środkowej Pensylwanii, obdarzeni miłym, beztroskim dzieciństwem z klasy średniej, ale Colorado był jego domem.Pomnik Gunnara był piękny. To naprawdę było uroczystość odpowiednia dla faceta, który żył tak, jakby to była wieczna, niekończąca się impreza, pełna przyjaciół, muzyki i śmiechu. Narkotyki też. W końcu ciemność. Ale ten dzień był pełen światła, a ponad 100 osób pamiętało mojego brata, uśmiechając się głównie, czasami płacząc, w wielkim żółtym słońcu. Niektórzy mówili o Gunnar, na podium wypożyczonym przez przyjaciela, przed mikrofonem: była to właściwie jedyna konstrukcja do popołudnia. Przeważnie piliśmy szampana i jedliśmy kanapki, mieszając się jako jeden z iPodów mojego brata, podłączony do boomu audio, odtwarzając jego ulubione piosenki.
„Mój brat był ateistą i ważne było, abyśmy byli wierni temu, kim był, a nie tym, kim chcieliśmy, aby był”.
Wydarzenie było mało religijne, ponieważ mój brat był ateistą i ważne było, abyśmy byli wierni temu, kim był, a nie tym, kim my, moja matka, zresztą tego pragnęliśmy. Pamiętam, że ciągle myślałem Gunnar pokochałby to... Chciałbym, żeby tu był, czując jednocześnie, że był. To było mylące, ale nie sądzę, bym go w ogóle wyczuł podczas obrzydliwej ceremonii w jakimś ponurym salonie pogrzebowym cuchnącym liliami, z dudniącą muzyką organową. Zawsze nie cierpiałem, stojąc w pokoju, zmuszając się, szepcząc coś o ciele. To takie ponure. I jakby nie miało to wiele wspólnego z osobą, która umarła, chyba że byłyby dość zmuszone i ponure.
Najwyraźniej coraz więcej ludzi czuje się w ten sposób, ponieważ dostępnych jest teraz mnóstwo nowych alternatyw dla tradycyjnych usług. Możesz zrobić czyjeś popioły zrobione z ceramiki, szklanej rzeźby lub posadzić je drzewem. The Living Urn, co nie jest zaskakujące, ma siedzibę w swobodnie rozwijającej się Kolorado, sprzedaje bio urnę i system sadzenia zaprojektowany do uprawy drzewka z kremacji. Niektóre domy pogrzebowe oferują teraz catering lub bary, aby pomóc w bardziej przyjaznym postępowaniu. Niektóre osoby decydują się nawet na pogrzeby w domu, opiekując się ciałem przy pomocy „położnej śmierci” paczki lodu do powolnego rozkładu zamiast balsamowania, w którym wykorzystuje się toksyczne chemikalia, które są szkodliwe dla środowisko. Myślę, że chodzi o to, aby rytuał dopasować do osoby, a nie na odwrót, aby bardziej dotyczyła życia niż śmierci.
Minęły trzy lata, zanim udało mi się przekonać ojca, by pozwolił mi zabrać ze sobą trochę brata Colorado, aby rozrzucić prochy na wietrze wraz z drugą rodziną, tą, w której się nie urodził, ale zrobiony. Moim zamiarem było zgromadzenie jak największej liczby osób Amfiteatr Red Rocks, miejsce, które kochał bardziej niż jakiekolwiek inne, i niech posypią go jak konfetti lub iskrząący się pył na trybunach. Wyszedłem na zachód z innego powodu: trenować, aby wspiąć się na Kilimandżaro, najwyższą górę na kontynencie afrykańskim. Chciałem spróbować wspiąć się na przynajmniej jednego z 53 „czternastu” w Kolorado - legendarne szczyty stanu o wysokości 14 000 stóp lub więcej. Uznałem, że będzie to dobra próba dla Kili.
Nie było łatwo wylądować na lotnisku w Denver ani przejść przez terminal. Mniej trudne jest jednak otwarcie urny mojego brata, wyłapanie niektórych jego prochów i wrzucenie ich do plastikowej torebki. Użyłem do tego łyżki, opłukałem ją i włożyłem do zmywarki, czując takie nieważkie poczucie nierzeczywistości, jakbym przez cały czas przechodził straszliwą zadumę. Ale miałem plecak w plecaku i nawet jeśli Gunnara nie było na lotnisku, żeby mnie powitać, tak jak był przez cały czas, kiedy go odwiedzałem przed śmiercią, przynajmniej moja przyjaciółka Angela. Chodziła ze mną do Breckenridge, małe miasteczko narciarskie około 90 minut jazdy od Denver i najlepsze miejsce do spania, jeśli masz zamiar wybrać się na czteroosobowy szczyt Quandary, który planowaliśmy zrobić następnego dnia.
Breckenridge, lub „Breck” dla mieszkańców, ma 9 600 stóp, więc samo przebywanie w jego bardzo urokliwych granicach pomoże mi przygotować się do wzniesienia Kili na wysokości 19 341 stóp. Nie przeprowadziłem jednak wielu badań na ten temat - dopóki nie dotarłem, nie wiedziałem, że ma przeszłość gorączki złota i jest absurdalnie malownicza Narodowa Dzielnica Historyczna wypełniona wiktoriańskimi budynkami pomalowanymi kolorami sorbet z eleganckimi sklepami i restauracjami schowanymi wewnątrz. Breck to miasto, w którym natychmiast się zakochujesz, fantazjując, jeśli jesteś pisarzem, że może i ty wynająć kiedyś jeden z tych słodkich domków i zabrać się do pracy nad pamiętnikiem, w którym byłeś planowanie. Rywalizuje także z pasmem Tenmile w Górach Skalistych, nadając mu niemal nieziemskie piękno, niesamowitą jazdę na nartach i łatwy dostęp do Quandary Peak. Breckenridge znajduje się niecałe 10 mil od Quandary. Tam też mój brat spędzał dużo czasu na snowboardzie w młodości.
A jednak jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, że mógłbym chcieć uwolnić niektóre jego prochy ze szczytu Quandary. Tak bardzo zależało mi na wydarzeniu w Red Rocks, że przeoczyłem, jak sensowne było pozostawienie małego Gunnara w zasięgu Tenmile. W końcu dotarło do mnie w noc poprzedzającą wspinaczkę, więc kiedy Angela i ja wyszliśmy przez drzwi o 5:30 następnego ranka, upewniłem się, że zwinięta torebka zawierająca jego prochy została schowana w mojej torbie. Pocieszało mnie, gdy szlak do Kłótni stał się trudny - nawet przerażający - jak na linii drzew, około mili na trzy mile. Do tej pory Quandary było niemal błogą wędrówką, przez pachnący wiecznie zielony las wciąż wschodzące słońce świeciło tu i tam w łagodnym, miodowym blasku. Ale Angela walczyła z wysokością i linią drzew, która znajdowała się nieco poniżej wysokości 12 000 stóp, postanowiła zawrócić, czując dreszcze i zawroty głowy. Wzięła ze sobą pęcherz nawilżający, który dzieliliśmy - moja wina, zapomniałem jej o to poprosić żenujący błąd żółtodzioba - i został mi mniej niż litr wody, najlepsza ochrona przed wysokością choroba.
Wciąż szło mi dobrze, wspinając się po stromym, skalistym zboczu, przez który szlak się zakręcał, krocząc ostrożnie wzdłuż grzbietu góry, nakrapiany nawet pod koniec czerwca wyjątkowo przemoczonym śliski śnieg. Ku memu zachwytowi zacząłem widzieć kozy górskie, które mimo moich uśmiechów patrzyły obojętnie. Ale przez bardzo trudne ostatnie zepchnięcie na szczyt, na dnie jeszcze bardziej stromego i skalistego odcinka niż pierwszy, wyczerpany i pozbawiony wody, zachorowałem. W jednej minucie wszystko było w porządku - na pewno wyczerpane, ale gotowe do przejścia na szczyt - w następnej miałem mdłości i zawroty głowy. Gdy spojrzałem w dół, na moje buty, żołądek mi się skurczył, jakbym był na małej łódce płynącej po wzburzonym morzu. Gdy spojrzałem w górę, na szczycie, od razu miałem problem z utrzymaniem stóp pod sobą. Usiadłem przygnębiony, bliski łez.
Co około 10 minut mój irlandzki upór sprawiał, że wstawałem i wędrowałem, ale mogłem iść tylko kilka stóp, zanim musiałem znów usiąść, po prostu nie mogąc już stać, a tym bardziej chodzić. Zacząłem rozmawiać z bratem pod nosem, mówiąc mu, że potrzebuję jego siły, jego pomocy, tak jak prosiłem o to, zanim rozpocząłem wędrówkę tego ranka. Po pewnym czasie jeden z facetów, których zauważyłem, pracował na szlaku tuż przede mną, zawołał, dając mi głowę w górę, że zamierza odepchnąć głaz z drogi, więc lepiej bym był gotowy, by skoczyć swobodnie, jeśli się potoczy źle. Kiedy powiedziałem mu, że nie jestem w stanie chodzić, a tym bardziej skakać, że mam chorobę wysokościową, że jestem upokarzający z wody, napełnił moją stołówkę z własnego pęcherza nawadniającego. Wysoki i miotła chudy jak słup, z dredami odbijającymi się od jego nieistniejących bioder, był dla mnie delikatny, mówiąc mi, że gdybym był chory, powinienem zejść z góry, ponieważ może to mieć negatywny wpływ na wysokość zabić. Obiecałem mu, że wypiję dużo wody i odpocznę przez około pół godziny. Gdybym nie był lepszy, poddałbym się.
Chodziło o to, że mam się lepiej. Nie wspaniale, nawet nie tak silny, jak przedtem, ale z wystarczającą ilością soku, by wciągnąć moje ciało na ostatnie 1100 stóp. Szczyt był piękny i przerażający, z niewielkim płaskim dachem, jak fryzura męska z lat 50., zanim skała zaczęła opadać w powietrze. Naprawdę rzadkie powietrze. Na wysokości 14 000 stóp twoje ciało dostaje tylko około 60% tlenu, który przetwarza na poziomie morza. Tam też było wietrznie i zimno, więc po tym, jak pogratulowałem innym trekkingom i zrobiłem sobie zdjęcie, odszedłem jak najdalej od wszystkich innych. Rozpakowałem paczkę i wyciągnąłem prochy Gunnara, pocałowałem ją i powiedziałem, że pokocham na wieki wieków, że wiedziałem, że zawsze będzie ze mną, ale teraz Colorado miałoby go trochę, zbyt. A potem rzuciłem w powietrze garść piaskowatej substancji, która niegdyś była moim bratem, obserwując, jak wiatr unosi ją nad górą.
Jeśli ta mała ceremonia była dla mnie i Gunnara, tylko my dwoje, Red Rocks i impreza, która potem nastąpiła, była dla wszystkich, którzy chcieli przyjść. Spotkaliśmy się w restauracji amfiteatru, relaksując się przy kilku drinkach, około 15 osób, wszyscy poznają, kogo nie wiedzieli. Kiedy udaliśmy się do tego miejsca, wiem, że Gunnar był najszczęśliwszy, spotykał się z przyjaciółmi i obserwował jego ulubione zespoły Zrozumiałe, plenerowe miejsce koncertowe utworzone w naturalnych konfiguracjach rockowych, byłem zaskoczony, ilu ludzi było tam. Ludzie biegali po schodach, ludzie wylegiwali się na trybunach, ludzie spoglądali na scenę i na górę, obserwując scenę.
To nie było dokładnie prywatne, ale i tak się zanurzyliśmy, kilka osób mówiło o Gunnar, kilka innych rzucało jego prochy na wiatr. Na koniec podeszła do mnie młoda dziewczyna, może w wieku studenckim. Na początku myślałem, że zna Gunnara, dopiero się spóźnia, ale okazało się, że nas obserwuje i chciała złożyć kondolencje. Szybko mnie uściskała i odeszła, zostawiając mnie przy tym to - ludzie tacy jak ona i anioł z dredami, który uratował mnie wodą i życzliwością - właśnie dlatego mój brat tak bardzo kochał Kolorado.
Dzień trwał w Boulder, gdzie teraz mieszkałem i gdzie Gunnar mieszkał od lat. W miejscowej tawernie odbyło się spotkanie, które trwało do wieczora, z przyjaciółmi wpadającymi, przyjaciółmi wyjeżdżającymi, przyjaciółmi powracająca, ciągle ewoluująca grupa zgromadzona przez mojego brata, który zjednoczył ludzi w śmierci tak samo jak on życie. W pewnym momencie znalazłem się w Nederland, funky małym górskim miasteczku położonym wysoko nad Boulder, w klubie, obserwując grę jednego z ulubionych zespołów Gunnara. W końcu wróciłem do hotelu długo po świcie, po tym jak spędziłem wolny wieczór z bratem przez prawie 24 godziny. Zasługiwał na nie mniej i znacznie więcej.
Nie mogę powiedzieć, że czuję się inaczej po czasie spędzonym w Kolorado, aby go uhonorować. Nie odczuwam ulgi, uwolnienia ani nie pozwolę Gunnarowi w jakiś sposób odejść. Jak mój smutek nagle zniknie. Kiedy stracisz kogoś takiego jak mój brat, kogoś, kto był jednym z twoich kamieni, ktoś, kogo wziąłeś za pewnik, zawsze, zawsze tam będzie, nie sądzę, żebyś kiedykolwiek naprawdę się leczył. Nie ma zamknięcia. Po prostu załataj się i idź dalej, najlepiej jak potrafisz. Ale myślę o innych sposobach, by go upamiętnić: nosząc niektóre jego prochy w małym naczyniu na szyi. Będzie blisko mojego serca. Lubię to i podoba mi się pomysł, aby nadal świętować go na różne sposoby, niezależnie od tego, co wymyślę. W ten sposób zawsze będzie częścią mojego życia, nie tylko moją przeszłością, ale także przyszłością. Planuję posypać go więcej w Kolorado, może trochę za każdym razem, gdy wrócę. W końcu mój brat był dużym facetem. Jest go dość, żeby się rozejrzeć.
Od:Dzień Kobiet USA