Redaktorzy Country Living wybierają każdy opisywany produkt. Jeśli kupisz za pomocą linku, możemy otrzymać prowizję. Więcej o nas
Porzucenie alkoholu przez miesiąc nie było czymś, co ja potrzebne do zrobienia. Nie miałem „problemu”. A przynajmniej tak mi się nie zdawało.
Pomysł przyszedł do mnie pod koniec lutego, kiedy odwiedził mnie mój bliski przyjaciel. Zdecydowaliśmy - odpowiednio, nad kieliszkami Malbeca - że na chwilę to się skończy.
„Chciałabym po prostu przestać pić przez miesiąc” - powiedziała.
„Nawet wino?” Zapytałam. Tak się wydawało niemożliwy jak wypiłem łyk.
Ale ja też potrzebowałem detoksu.
„Zróbmy to” - powiedziałem.
Doszedłem do wniosku, że partner odpowiedzialny za rozliczenie sprawił, że ten rodzaj eksperymentu siły woli stał się łatwiejszy do osiągnięcia. Oboje jesteśmy singlami i uzależniony od pracy, wypicie drinka (lub dwóch lub trzech) było przyjemnością - nagrodą, którą można rozkoszować się, gdy życie rzuca nam stresujące kule. Ustaliliśmy warunki - jeden miesiąc bez alkoholu (który rozpocznie się następnego dnia, we wtorek), i podpisaliśmy umowę z brzękiem naszych okularów i odzianą w żelazo różowawą przysięgą.
Pierwsze cztery dni były walką. Pominąłem kieliszek wina po długim dniu, który był prawie denerwujący - a wyprostowanie trudne w połowie tygodnia. Średnio moje normalne spożycie alkoholu składało się z czterech do siedmiu drinków tygodniowo. Oczywiście było to zróżnicowane, zwłaszcza gdy spontaniczna noc spowodowała zbyt wiele libacji lub kieliszek wina zamieniony w wypicie połowy butelki. Zdarza się.
Ale nie potrzebuję alkoholu, żeby funkcjonować, Przypomniałem sobie. I chociaż w większości dbam o siebie (tj. Jem zdrowo i ćwiczę regularnie), nie jestem osobą ograniczającą się, gdy czuję potrzebę zaspokojenia głodu.
Zostało to przetestowane, gdy upłynął pierwszy weekend, a przyjęcie urodzinowe przyjaciela było w kalendarzu na sobotnią noc. Poczułem, jak niepokój mojej nowej normalnej osoby rośnie od koniuszka palca do dużego tupotu.
Moja płynąca z natury natura nienawidziła myśli o byciu że osoba. The zdyscyplinowany weganin lub wojujący, bezglutenowy smakosz - ten, który zwraca na siebie uwagę specjalne potrzeby podczas kolacji w restauracji. To bezalkoholowe zaśmiecenie mojego stylu. Gdybym miał dobrze wykonać ten eksperyment, musiałbym to ogłosić światu. Ugh.
Kiedy dotarłem do zatłoczonego baru na Manhattanie, zamiast dołączyć do zamówionego koktajlu, z pewnością poprosiłem o wodę. Wpatrując się w błyszczące brudne martini wódki z trzema pulchnymi oliwkami w szklance obok mnie, skarciłem się, Wyluzuj, to tylko 30 dni.
Pytania takie jak „Nie pijesz?” lub „Co się stało, jesteś chory?” lub „Czy jesteś w ciąży?” zostali poproszeni falami. „Nie piję przez miesiąc. Tylko detoks - powiedziałem. Na podstawie zdumiewających reakcji można by pomyśleć, że powiedziałem, że dołączam do społeczności amiszów. Pozwoliłem sobie na to przez kilka minut, a potem przypomniałem sobie różowawe przysięganie. Badź silny, Pomyślałem sobie.
Pomijając kilka chwil presji otoczenia i rozmowy z pijanymi ludźmi, którzy nie mogli mnie zrozumieć, ponieważ byłem trzeźwy, udało mi się przetrwać resztę wieczoru. Kiedy wróciłem do domu, miałem wrażenie, że przeszedłem przez dżunglę pokus. Tak, ja! mogę to zrobić.
W tę niedzielę zadzwoniłem do mojego kolegi do spraw odpowiedzialności, który wrócił do Los Angeles. Oboje zastanawialiśmy się nad tym, aby czuć się tak klarownymi, a jak nie picie nie jest aż tak wielkim problemem, oboje zauważamy, że sprawiało to, że wszyscy w naszym życiu czuli się bardziej nieswojo. Ale wciąż współczuliśmy stresowi związanemu z brakiem drinka i czuć się jak parias społeczny.
„Po tym wszystkim potrzebuję drinka” - powiedziałem. Zastanawiałem się jednak: czy moje nieuniknione pragnienie napoju oznaczało, że rzeczywiście mogę mieć problem z uzależnieniem?
Czy moje nieuniknione pragnienie napoju oznaczało, że mogę mieć problem z uzależnieniem?
W miarę upływu dni nasze codzienne zameldowania wzrosły.
„Siedzę w restauracji i czekam na przyjaciela i naprawdę chcę zamówić drinka!” napisała do mnie w dniu 17.
„Tylko jeden, proszę ???”
„NIEEEE !!” Wściekle odpisałem. „Jesteś pewien, że mnie nie okłamałeś i nie piłeś?” - zażartowała, dodając emoji mrugającej twarzy.
„Przysięgam na wszystko, co jest dla mnie święte, nie zrobiłem tego. Moja różowa przysięga jest tak solidna jak dąb - powiedziałem. I to było. Prawie zaskoczyło mnie, jak poważnie podjąłem się tego wyzwania. Kiedy napisała do mnie SMS-a w słabym momencie, chciałem być dla niej silny. Nie tylko dlatego, że nie chciałem się poddać, ale także dlatego, że chciałem być wspierającym przyjacielem, co z kolei przyćmiło moje słabości. Przyjaciele nie pozwalają znajomym łamać różowych przekleństw.
W ciągu następnych kilku tygodni walczyłem z pokusami, aby sobie pozwolić, próbując skupić się na tym, jak dobrze się czułem. Spałem jak dziecko nieprzerwanie przez prawie siedem godzin w nocy - rzadki wyczyn dla mnie. Wstanie z łóżka było ekscytujące. Zostałem odświeżony. Moja skóra, która ma tendencję do wysuszania, była czysta i zroszona. Cienkie linie wokół moich oczu praktycznie zniknęły. I przysięgam, że moja wizja się poprawiła. Te cudowne skutki uboczne mogły być wszystkie w mojej głowie, ale czułam się lepiej niż dawno temu. Jedynym fizycznym minusem było to, że zjadłem więcej słodyczy. Brak kieliszka wina lub koktajlu przy obiedzie wywołał pragnienie czekolady. Dużo czekolady.
Pomijając tę potrzebę cukru, czułem się fizycznie niezwyciężony, ale moje życie towarzyskie ucierpiało. W połowie mojego 30-dniowego wyroku unikałem uroczystości z okazji Dnia Świętego Patty. Odrzuciłem kilka zaimprowizowanych szczęśliwych godzin z przyjaciółmi, a moje randkowe życie było płaskie. Moja cera wyglądała cudownie, ale randki z kawą brzmiały jak u mnie. Jak się okazało, brak picia sprawił, że chciałem pozostać w izolacji.
Moja nowo odkryta jasność zmusiła mnie do radzenia sobie ze sobą bez rozpraszania się tonięciem w drinku lub pozostaniem poza domem i utrzymywaniem kontaktów towarzyskich w oparciu o głupie pojęcie FOMO. Dodatkowy czas „ja” spowodował, że wykonałem więcej pracy w domu i nadrobiłem stracony czas na czytanie.
Mój przyjaciel i ja nadal rozmawialiśmy poza półką, gdy drinka brzmiało lepiej niż alternatywa: brak napoju. Gdyby nie jej posiłki, ułożyłbym się kilka razy.
Do końca miesiąca udało nam się. Czułem się zwycięski i ożywiony, ale bardziej zdumiewające było to, jak bardzo ja robić zależy od alkoholu - niekoniecznie dlatego, że jestem uzależniony od substancji, ale uzależniony od ucieczki. Jest to chwilowa ulga odczuwana podczas szlafmycy lub odskakiwania kilku z przyjaciółmi. „Pewnie, będę jeszcze jeden” jako uwolnienie od monotonii.
Picie jest takim filarem; wiąże się to z wieloma aspektami nie tylko mojego stylu życia, ale ogólnie kultury - oderwaniem się, relaksem podczas świętowania lub piciem podczas kolacji. Po dłuższej refleksji pogodziłem się z faktem, że moje problemy były bardziej psychologiczne - być może wynikające z niepokoju społecznego, z którym nie zawsze byłem przygotowany, by sobie poradzić, gdy byłem młodszy.
Na szczęście alkohol nigdy nie przejął mojego życia w negatywny sposób. Ale nie ma wątpliwości, że jestem osobą, która od dawna kojarzy alkohol z kontaktami towarzyskimi. Nie miałem wyboru, musiałem uznać to nowe objawienie i pamiętać o tym. Nie chciałem ukrywać się przed sobą ani ukrywać niepewności.
Mając 30 dni za sobą, poczułem większą kontrolę. Byłem pewny siebie i przygotowany na znalezienie zdrowej równowagi z alkoholem, ale przede wszystkim ze sobą.
Śledź Country Living on Instagram.